Powiedzmy sobie wprost: spowiedź to nie automat – nacisnę przycisk i wyskoczy batonik. Coś tam powiem i ksiądz rozgrzeszy. Coś tam powiem! Do najistotniejszych warunków sakramentu pokuty należy – oprócz żalu za grzechy – mocne postanowienie poprawy.
Żeby spowiedź była ważna, trzeba w swoim sercu wyraźnie postanowić poprawę, to znaczy podjąć jednoznacznie decyzję zerwania z grzechem i okolicznościami, które prowadzą do złego. Tu warto przypomnieć, że samo dobrowolne narażanie się na grzech ciężki już jest grzechem ciężkim.
Mocne postanowienie poprawy to decyzja – wybór dobra i tylko dobra. To muszę Panu Bogu jasno i szczerze powiedzieć: Panie Boże, nie chcę więcej grzeszyć, chcę czynić dobro i tylko dobro. Pozornie wydaje się to proste i jasne. Nasuwa się jednak pytanie: czy rzeczywiście wystarczą tylko nasze chęci? Otóż autentyczne postanowienie poprawy musi mieć charakter religijny. Co to znaczy? Muszę sobie uświadomić, że Bóg jest dobry; że jest moim Ojcem; że chce mojego dobra i w drodze ku temu dobru, w procesie mojego wyzwalania się z grzechu będzie mi pomagał. A to znaczy, że kiedy postanawiam poprawę i obiecuję zerwać z grzechem, to nie liczę tylko i wyłącznie na własne siły, ale na pomoc Boga. Wyrażam gotowość współpracy z Nim. Mogę to uczynić np. słowami modlitwy: Boże, staję przed Tobą, moim Zbawicielem. Wierzę, że będziesz mi pomagał. Pomóż mi wyjść z tego grzechu.
Tak więc trzeba zapamiętać: nie walczę z grzechem tylko własnymi siłami, ale zdaję się również na pomoc Boga.
Mocne postanowienie poprawy jest warunkiem koniecznym do otrzymania rozgrzeszenia. Jeśli ktoś nie deklaruje nawet najmniejszej woli zmiany życia, nie może otrzymać rozgrzeszenia. Nie dlatego, że tak się podoba spowiednikowi. Chodzi o to, aby wykluczyć postawę w rodzaju: Po co mam zmieniać moje życie? Po co walczyć z grzechem czy nałogiem? Przecież znów można pójść do spowiedzi i tak wkoło. Tak może się zdarzyć na przykład w sytuacjach zamieszkania młodych razem przed ślubem albo bez ślubu. Albo: jak ktoś kradł, tak dalej myśli kraść. Jak oszukiwał, tak nie planuje z tym zerwać. Jak znieważał swoich domowników, tak nie widzi potrzeby się zmieniać. Jak narażał się na takie czy inne grzechy, tak nie próbuje unikać okazji do grzechu. Jak nie modlił się, tak dalej nie chce się modlić. Jak zaniedbywał uczestnictwo w niedzielnej mszy świętej, tak dalej nie myśli o uczestnictwie. Może być wiele innych sytuacji.
Chciałbym przywołać wypowiedź pewnej osoby z portalu internetowego: Boję się obiecywać poprawę; obiecywać, że czegoś nie powiem, czy nie zrobię. Jestem tylko człowiekiem, a takie puste słowa mnie przerażają, bo niespełnionymi obietnicami obrażam Pana Boga.
To ważne słowa. Obrazują wiele ludzkich dramatów. Często ludzie mówią: Nie radzę sobie z tym grzechem czy nałogiem. Tyle razy obiecywałem poprawę. I znów wpadam w ten sam dół, znów popełniam te same grzechy.
Otóż proszę zapamiętać jedno: mocne postanowienie poprawy a przekonanie czy obietnica, że w przyszłości nie będę już grzeszyć, to dwie zupełnie różne sprawy. Kluczowe jest tutaj słowo TERAZ. TERAZ, w momencie, kiedy przystępuję do spowiedzi, chcę przestać grzeszyć. TERAZ jestem zdecydowany zachować taką postawę. TERAZ, w spotkaniu z Chrystusem w konfesjonale. Jeśli upadnę w przyszłości, to z tego powodu, że jestem słaby. Ale TERAZ, w tej konkretnej chwili, moje postanowienie jest szczere i zamierzam w nim wytrwać. Dlatego mogę szczerze prosić o rozgrzeszenie. W 1993 r. powstał polski film fabularny pt. Tylko strach. Film, który ukazuje zmagania młodej dziennikarki, ale też kilku innych osób, z nałogiem alkoholizmu. W pewnej chwili jesteśmy świadkami sceny, kiedy na spotkanie AA trafia chłopak, który usilnie stara się przerwać picie, lecz po kilku dniach wpada w nałóg od nowa. Jeden z obecnych tłumaczy mu: Wytrzymałeś jeden dzień bez picia? Bardzo dobrze. Ale przecież nie możesz wiedzieć, co będzie jutro. Dopiero jutro sobie zaplanuj, że: „nie piję”.
I tak każdego dnia: 24 godziny i następne, i następne... Spokojnie. Kapitalna strategia w walce z grzechem, który powraca. Liczy się to DZIŚ, TERAZ. Postanowienie na DZIŚ i na TERAZ. Jak w piosence: Chwila, która trwa, może być najlepszą z twoich chwil. Dlaczego przed słowami postanowienie poprawy występuje przymiotnik mocne? Bo potrzeba tutaj radykalnych nieraz cięć, potrzeba determinacji i szeregu konkretnych postanowień. Właśnie: konkretnych. Bywa tak, że człowiek myśli, że w ogóle się poprawi, ale w praktyce jego postanowienie jest nie tyle ogólne, co ogólnikowe. Poprawić się w ogóle, poprawić się ze wszystkiego, znaczy najczęściej z niczego. Dlatego weź na tapetę najpierw jeden grzech, jedną wadę. To już konkrety!
Często np. kłócę się z kimś z rodziny. W czasie dyskusji z kimś bliskim brak mi cierpliwości, zawsze się denerwuję. Co wtedy? Postanawiając poprawę, mogę konkretnie sobie powiedzieć, bardzo precyzyjnie, że w takich sytuacjach, kiedy wiem, czy przeczuwam, że nie zapanuję nad sobą – przetnę tę sytuację: Słuchaj, teraz nie będę rozmawiał, bo za chwilę się wścieknę, może porozmawiajmy za chwilę, teraz muszę mieć trochę czasu. To jest jakieś wyjście – opuszczenie przestrzeni, w której może dojść do konfliktu. Na pewno daje ono lepsze rezultaty niż dramatyczna pyskówka czy dyskusja, która kończy się wzajemnym obrażaniem.
Dlatego postanowienie poprawy musi być konkretne. Nie wystarczy postanowić, że nie będę grzeszyć albo: będę dobry. Takie postanowienie nigdy nie będzie zrealizowane, bo nie wiadomo od czego zacząć poprawę. Dobrze jest również postanowić poprawę w tym, czym się grzeszyło, np.:
ponieważ źle mówiłem o drugich – to postanawiam, że zauważę w nich jakieś dobro; ponieważ oglądałem za dużo filmów – to postanawiam ograniczyć oglądanie filmów np. do trzech w ciągu tygodnia.
Mocne postanowienie poprawy wyprowadza wnioski z żalu za grzechy. Jest jego dalszym ciągiem.
Bóg mnie chce, akceptuje – to motywuje mnie, aby zaakceptować siebie i przyjąć siebie jako wartość. Mam postanowienie być bliżej Boga – i na tę Jego miłość odpowiedzieć przemianą życia.